poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdzial 5


Salon Victorii był naprawdę duży. Kiedy dziewczyny były same w jej domu zawsze tam przesiadywały. Dziewczyny usiadły na kanapie kolo taty blondynki, a pani Swam i babcia siedziały na fotelach. (ponieważ rozmowa toczy się miedzy piątka osób postanowiłam napisać ja w tej formie : M - mama Victorii,  T- tata Victorii, B-babcia Victorii, R- Rozalin, V- Victoria.)

V: Mamo tak bardzo Ci dziękuje, ze pozwoliłaś mi jechać. Wiesz ja próbowałam ja przeprosić, ale ona w ogóle nie chciała mnie słuchać. To było straszne, mam nadziejmy ze już nigdy nie będę musiała z nią rozmawiać
M: Nie spodziewałam się po naszej sąsiadce takiego zachowania. Wiem, ze zrobiłaś źle, ale gdybym wiedziała ze się tak zachowa nie kazałam bym ci jej przepraszać.
V: Ja tez się tego nie spodziewałam, tak samo jak Roz. 
R: Ja zostawię to bez komentarza -  dziewczyna zrobiła skwaszoną minę.
T: Nie przejmujmy się już tą sprawą. Lepiej omówmy wasz wyjazd.
M: Właśnie, podziękowałyście babci za bilety ?
V : Tak mamo.
R: Jeszcze raz dziękujemy pani, że zgodziła się pani na ten wyjazd.
M: Nie ma sprawy - pani Dominika się uśmiechnęła. 
B: w sobotę zabieram dziewczynki na zakupy. Wezmę je do centrum i do galerii.
M: Dobrze mamo, tylko żeby nie wydały wszystkich oszczędności.
B: Przypilnuje je. Kilka ciuszków, jakieś buty i to wszystko.
R: No powiedzmy - zaśmiała się dziewczyna 
V: Babciu, a na kiedy są te bilety ? Na ten sam dzień co planowałyśmy ?
B: Co do biletów, żeby nie było to jest już prezent na urodziny dziecko.
V: Dobrze babciu.
B: A jeżeli chodzi o dzień wylotu, lecicie dwa dni wcześniej...
M: Jak to ?! A co z zakończeniem roku ?!
B: Dominika spokojnie. Wylot jest we wtorek o 11, a zakończenie w poniedziałek. 
Dziewczyny patrzyły na to wszystko lekko oszołomione. Powstrzymywały się od wybuchu radości, ponieważ zdały sobie sprawę, że będą mogły kupić bilety na koncert.
M: chyba, że tak. Ale zaraz, zaraz. mamy wtorek, a zakończenie jest w poniedziałek. Czyli wylatujecie za niecały tydzień ?!
R: Boże to już tak szybko zleciało ?
V: Niesamowite, zdajesz sobie z tego sprawę Roz ? Za tydzień lecimy do Londynu, a do tego zdążymy kupić bilety na koncert.
Dziewczyny zaczęły skakać i śmiać się
T: Jaki koncert ?
V: takiego jednego naprawdę fajnego zespołu.
T: Może Andrzej będzie ochroniarzem, więc dostaniecie się za kulisy. 
V, R : Jaki Andrzej - dziewczyny zaśmiały się.
T: No wujek -,-"
V: Boże ! Rozalin całkiem o tym zapomniałam, dziwne że Łukasz na to nie wpadł.
R: Ale, że co ? 
V: Wujek pracuje w firmie ochroniarskiej. jeżeli będzie na tym koncercie to może nam załatwić wejście za kulisy. musimy porozmawiać z Łukaszem.
R: Jej ! to niesamowite. Pogadamy z nim na kompie, dzisiaj, wieczorem u mnie ? - dziewczyna spojrzała pytająco na panią Swam.
M: Oczywiście, możecie iść do Ciebie. Tylko Victoria, nie wróć późno,bo jutro szkoła.
V: Dobrze mamo, to zaraz idziemy ? - dziewczyna zwróciła się pytająco w stronę przyjaciółki.
R: Możemy już iść, z tego co wiem to mój dom jest pusty, więc możemy ze spokojem pogadać z Łukaszem.
V: W takim razie idziemy, tylko jeszcze najpierw skoczymy do ,, Smerfa "
R: Okey, to idziemy ?
V:Tak. Babciu jeszcze raz dziękujemy za te bilety. Wiesz jak to dużo dla nas znaczy.
B: Wiem wnusiu, mam nadzieje, że będziecie się dobrze bawić w tym Londynie. W sobotę o 10 po was przyjadę.
V: Dobrze babciu. To narzazie.  - powiedziała Victoria otwierając drzwi
R: Do widzenia - krzyknęła Rozalin do wszystkich
Dziewczyny wyszły przed dom, na dworze byłą naprawdę ładna pogoda.
Na niebie było tylko kilka chmurek, a słońce wyjątkowo mocno grzało.
Pogoda była tak jak samopoczucie dziewczyn było tak samo ,, słoneczne " jak pogoda. Obie był bardzo szczęśliwe. Leciały do Londynu dwa dni wcześniej, zdobędą bilety na koncert i mają też szanse zdobyć wejściówki a kulisy. Dziewczyny szły całe happy w stronę ,, Smerfa ". Była to ich ulubiona butka z lodami. Były tam przeróżne smaki, zawsze estetycznie podane i w dosyć niskiej cenie. Zawsze tak miały, że przed kupnem 10 minut zastanawiały się jaki smak kupić.
- Ja poproszę jagodowo-jabłkowe - powiedziała Roz podchodząc do okienka.
- Dla mnie to samo - dodała Victoria wypychając brunetkę z okienka.
Dziewczyny zaśmiały się.
- Należy się 10 złotych. - powiedziała sprzedawczyni.
- Ja zapłacę. - powiedziała Roz i walnęła Victorie w rękę, gdy ta sięgała po portfel.
- AŁA! Pogięło Cię?
- Twoja babcia kupiła nam bilety, jestem Ci to winna. - powiedziała z powagą Roz, na co jej przyjaciółka wybuchła śmiechem.
- Weź przestań kobieto. Te bilety były na urodziny, a nie tak sobie. Nie musisz mi za nie nic stawiać.
- Jesteś pewna?
- No weź, przejażdżką na London Eye nie pogardzę. - uśmiechnęła się Victoria.
- Masz to jak w banku. - powiedziała brunetka odbierając lody od sprzedawczyni.
Dziewczyny ruszyły w kierunku domu Roz. Szły wolnym krokiem zajadając się lodami. Obie szły w bardzo dobrych humorach. Praktycznie wszystko szło po ich myśli.
- Czyli teraz idziemy do Ciebie i dzwonimy do Łukasza? - zapytała Victoria.
- Tak. Zapytamy się go dlaczego nie wpadł na pomysł na to by załatwić bilety od taty. Jemu raczej nie mógł wypaść z głowy fakt, że jego tata jest ochroniarzem.
Dziewczyny rozmawiając dotarły pod dom Rozalin. Weszły do środka i udały się do pokoju dziewczyny.
Brunetka otworzyła drzwi balkonowe i wpuściła promienie słoneczne do turkusowego pokoju.
- Dobra, to ja skoczę po coś do picia, a ty wejdź na skype i zobacz czy Łukasz jest dostępny. - powiedziała Rozalin, na co Victoria przytaknęła i zabrała się za włączanie niebieskiego laptopa. W tym czasie Roz schodziła po krętych schodach i szła w stronę kuchni. Wzięła szklany dzbanek i nalała do niego przegotowanej wody, następnie wrzuciła cztery listki mięty i dwa plasterki cytryny.
Wyjęła jeszcze z szafki ciastka cynamonowe i ułożyła wszystko na tacy w kształcie ust. Razem z smakołykami udała się na górę do pokoju.
- Czym można zabić człowieka pająka? - zapytała Victoria widząc Rozalin wchodzącą do pokoju.
- Że co?
- Człowiekiem kapciem! - krzyknęła blondynka i wybuchła głośnym śmiechem, na co brunetka zrobiła minę typu WTF?!
- Kobieto, proszę ogarnij się. Musimy być poważnie pogadać z Łukaszem, a Tobie zbiera się na suchary typu,, Wchodzi murzyn do kopalni i tyle go było widać. ,, - teraz już obie dziewczyny się śmiały.
- Łukasz jest na kompie. - oznajmiła już ogarnięta Rozalin.
- Tak, możemy dzwonić.
- No to dalej. - powiedziała dziewczyna i kliknęła na zieloną słuchawkę.
( Ł: Łukasz, R: Rozalin, V:Victoria)
Ł: Halo?
V: No hey, kuzynie.
R: Siemka
Ł: Cześć dziewczyny, fajnie że dzwonicie. Co tam?
V: Powiedz mi, czy Twój tata zmieniał ostatnio pracę?
Ł: Nie, cały czas jest ochroniarzem. A tak właściwie czemu pytacie?
V: Roz, trzymaj mnie bo zrobię mu krzywdę!
Ł: Ale o co wam chodzi?
R: Skoro Twój ojciec jest ochroniarzem, to dlaczego nie wpadłeś na to aby załatwić te bilety od Niego?
Ł: Boże jaki ze mnie debil! W ogóle nie wziąłem tego pod uwagę.
R: Tak, masz rację jesteś debilem, ale nie przejmuj się, u Was to rodzinne. - zaśmiała się brunetka.
V: Ty, no dzięki!
R: Teraz już nie trzeba ich załatwiać, przylatujemy 2 dni wcześniej.
Ł: Jej! Jak fajnie!
V: No ale wiesz, nie obrazimy się jeżeli dostaniemy prezent na Boże Narodzenie wcześniej.
Ł: Co masz na myśli?
R: Chodzi o nam o trzy wejściówki za kulisy.
Ł: Trzy?
R: No przecież idziesz z Nami ośle!
Ł: Racja, zapomniałem.
V: IDIOT!
Ł: Wiem wiem. W ogóle to muszę się dowiedzieć, czy mój tata tam będzie.
R: A jest teraz w domu?
Ł: Chyba tak.
V: To na co czekasz łosiu?! ZAPYTAJ SIĘ GO!
Ł: Uno momento porfabor.
Dziewczyny zaśmiały się, a kuzyn Victorii na chwile się wyciszył i pobiegł do ojca. Rozalin wstała i rozlała do szklanek wodę oraz położyła ciastka na łóżko. Victoria jak to Victora wzięła na początek dwa kawałki.
R: ŻARŁOK!
V: Mi tyłek urośnie, nie Tobie.
Dziewczyny zaczęły się okładać poduszkami i turlać po łóżku. Ich zabawę przerwał Łukasz.
Ł: WRÓCIŁEM! RADUJCIE SIĘ WSZYSCY!
V: A walną Cię ktoś kiedyś krzesłem?
Ł: Nie, ale jestem pewny że ty to uczynisz!
R: Ludzie! Ogarnijcie się! A Ty Łukasz mów co z tymi wejściówkami!
Ł: No więc tata tam będzie, ale niestety nie ma szans na spotkanie za kulisami. Możemy po koncercie posiedzieć na hali i poczekać za ojcem.
R: Okej to poczekamy. Szkoda tylko, że ich nie poznamy.
Ł: Taa, ale wiesz, niektóre gwiazdy nie wychodzą tyłem tylko idą przez hale. Jakaś szansa jest.
V: Ważne że w ogóle będziemy na ich koncercie.
W tym momencie Rozalin usłyszała otwierające się drzwi frontowe.
R: Mama wróciła. Obiecałam jej wczoraj, że wieczorem pojedziemy na zakupy i do cioci. Chyba musimy kończyć.
Ł: Ja też muszę się zbierać, bo za pół godziny przyjdą kumple.
V: Tylko ja będę się wieczorem nudzić?
Ł: Najwidoczniej tak, dobra ja uciekam paa.
ViR: Paa Łosiu!
Kiedy Rozalin udała się z mamą na zakupy, Victoria siedziała u siebie w pokoju i bawiła się ze swoim kotem.
Tego dnia dziewczyny już ze sobą nie rozmawiały. Rozalin po wizycie u cioci i zakupach położyła się wykończona do łóżka. Tak samo zrobiła Victoria. Obie dziewczyny śniły o Londynie i pięciu wspaniałych chłopakach.

Cześć, tu znowu my :))
O to kolejny rozdział. Mamy nadzieję że Wam się spodoba. :D
Tymczasem kiedy Karolina pisała kolejną część zauważyła tą o to magiczną liczbę.

To naprawdę niesamowite! Bardzo wam za to dziękujemy!
800 wyświetleń w tak szybkim czasie to naprawdę pogrom. :D
Bardzo wam za to dziękujemy i pozdrawiamy :*

6 komentarzy:

  1. Pierwsza znów xD
    Świetny rozdział :) Już ciekawość mnie zżera. Czekam na kolejny rozdział. Liczę, że będzie tam więcej humoru. Znając was to w tych rozdziałach może być wszystko ;p Pozdrawiam laski :****

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny ;D
    kiedy next.?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracujemy nad Nim :D
      Jak zostanie skończony do dodamy jak najszybciej :))
      Pozdrawiam xd

      Usuń
  3. Hejka :) Twój blog został nominowany prze zemnie do LIEBSTER AWARD :D Szczegóły na moim blogu :) http://maszjednozyciewykorzystajje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń